2 marca 2008

(Z)myślnia

Kto czytał ten wie - Jacek Dukaj i "Czarne Oceany" (co nieco z tego o czym będę pisał można znaleźć w tym WĄTKU, tam też inne odwołania, warte przejrzenia). Temat tyleż kontrowersyjny co ciekawy - w wielkim uproszczeniu i skrócie - sugerowane jest istnienie jakiegoś rodzaju "pola", w którym funkcjonują tak zwane psychomemy - jednostki pamięci, wspomnień i myśli poszczególnych jednostek inteligentnych (zasadniczo ludzi), przenikające się i niejako tworzące samoistny byt, z którego czerpią i do którego wszyscy wlewają. Tłumaczy to co ciekawsze zjawiska typu "pamięć formy", czytanie w myślach, empatia. Dodatkowo o bezczasowej i bez-przestrzennej formie - wygodne.
Dlaczego o tym piszę? Otóż, od kilku dni jakoś chodzi mi ta książka po głowie (a czytałem ją grubo ponad rok temu) - zupełnie nie przypominam sobie co wywołało pierwsze skojarzenie, ale zaczął mnie nurtować problem "praw dostępu" do informacji zapisanej w myślni a szczególnie przez bliźniaków.
Bo tak mnie zastanowiło - może oni wcale nie odczuwają "siebie" na odległości, swoich uczuć a po prostu "czytają" ze zbliżonego (lub nakładającego się) obszaru myślni. Czyżby miało to oznaczać, że kluczem jest bioelektryczny wzorzec mózgu, który jest dość prostą pochodną kodu genetycznego? Czy w takim razie mój ewentualny klon będzie w stanie korzystać z DOKŁADNIE tego samego obszaru co ja, czyli będzie "mną" nie tylko ciałem ale i umysłem? (Pomijam kwestię kotwiczenia i posiadania duszy, ale kto wie - może też jest podpięta genetycznie, a może to właśnie dusza jest częścią myślni i po śmierci sobie w niej w pełni świadomie funkcjonuje? I wtedy Bóg mógłby bardzo prosto faktycznie być wszechwiedzący, nieskończony i tak dalej - niezależnie czy "byłby" ową myślnią czy po prostu miałby dostęp na prawach administratora:) No nieważne - to tylko filozoficzna interpretacja.)
I czy można pogwałcić ten klucz biologiczny i czytać czyjąś myślnię? A telepatia? A chociażby wydarzenie z wczoraj:
Odwiedziła mnie znajoma, której towarzyszył człowiek, którego widziałem pierwszy raz na oczy, praktycznie nic zupełnie o nim nie wiedziałem, a jednak od pierwszego słowa doskonale się zgadywaliśmy - podobne zabawy słowem, sporo wspólnych zainteresowań i zbieżnych przemyśleń. Oczywiście można się po prostu zżymać, że to zwykły przypadek, ale z drugiej strony dlaczego przyjęliśmy taki a nie inny początek rozmowy (którego ja w zasadzie nie praktykuję z obcymi) oparty na pokręconych grach słownych i "filozowaniu" z przymrużeniem oka? I to praktycznie bez żadnego wstępu na wybadanie "przeciwnika" - forma przyszła zupełnie naturalnie i sama... Może w takim razie, jakieś obszary mózgu rozwijające się podobnie (ale z różnych genów) i dające pewne wspólne zainteresowania, poglądy itp, po prostu dają dostęp do wspólnych obszarów myślni, takich miejsc publicznej wymiany i kształtowania opinii? A te obszary zakodowane "kluczem prywatnym" tylko do unikalnych? W końcu nawet jednojajowe bliźniaki mają inny kod genetyczny, chociaż bardzo podobny.
A co takimi zjawiskami jak "wspólnota myśli", czy tak ważne w zakochaniu dzielenie się myślami, zjawisko dopasowania intelektualnego czy poglądowego, może albo wymaga dostępu do wspólnych obszarów myślni albo wyrobienia sobie odpowiednich grantów? I co na to badania wykazujące, że zakochane osoby mają niemal identyczny wzór przebiegu fal mózgowych? A jeśli to właśnie one są kluczem? (W obu znaczeniach tego słowa.)
Może i głupie, ale koncepcja myślni całkiem zmyślnie wiele z tych rzeczy tłumaczy. Aż strach się bać.

Brak komentarzy: