21 lutego 2008

[Filozoficznie] Szaleńcy i wizjonerzy.

Do napisania tego posta skłonił mnie fragment zapowiedzi gry "Scorpion" z numeru 149 (03/2008) magazynu CD-Action (przy okazji graczom go nie znającym (?!?!) szczerze polecam to czasopismo - na naszym rynku nie ma nic lepszego a i na światowym prezentuje się przyzwoicie - i nie, nic nie dostaję od Nich za reklamę :)). A cóż poza żartobliwą uwagą dotyczącą roku, w którym się dzieje gra - z którą to opinią od dawna się zgadzam - mnie tak poruszyło? Pozwolę sobie zacytować te fragmenty bez zbędnych przerw na komentarze:
"Po wyniszczającej wojnie wszystkim rządzą megakorporacje kontrolujące nienaruszone obszary i resztki populacji (...) szybciutko założyli nową korporację (...)" Nie posądzam autora zapowiedzi o naiwność - zwyczajnie zakładam, że parafrazował (albo i wręcz cytował) materiały prasowe, dema czy zapowiedzi na stronie (s)twórców gry - jeden z większych wydawałoby się banałów bezustannie powtarzanych przez kino, telewizję czy książki, że o grach komputerowych nie wspomnę.
Czego się tak naprawdę czepiam? Otóż tego schematu, że wielkie korporacje dążą do unicestwienia lub władania wszystkim. Po pierwsze: uważam, że tylko wariaci mogą mieć tak nierozsądne plany. Z czysto praktycznych względów - wyniszczenie ludzi spowoduje, że nie będzie już kogo wyzyskiwać, na kim robić kokosów, komu sprzedawać towary / usługi korporacji. Ponadto nie będzie komu wyprodukować prądu, benzyny, żywności - ba jaśnie przewodniczący nawet sam będzie musiał sobie umyć gacie w strumyku, o ile wcześniej jego armia wiernych ochroniarzy nie zje i jego samego w bratobójczej walce o przetrwanie. Żeby daleko nie szukać - wystarczy przeczytać "Mroczną Wieżę" Kinga (więcej o tej lekturze w innym poście, który powinien być wkrótce dostępny) by zobaczyć do czego doprowadziły rządy oszalałego Karmazynowego Króla i jego popleczników.
A właśnie - poplecznicy. Czy to taka wielka sztuka zlikwidować megalomaniackiego, dufnego w siebie szaleńca? A tak rzadko się to zdarza w fabułach. Pomijam to, że taki zły często ucieka po to by był materiał na sequel, ale to przecież dziwne by ktoś nie chciał przejąć jego imperium zła i kontynuować obłąkanego planu - oczywiście kolejny furiat.
Mogłoby się nasuwać w takim razie podejrzenie, że nawet jeżeli w rzeczywistości taką drogę upadku i bezmyślności obierze jakiś przywódca - to raczej prędzej niż później powinien znaleźć się ktoś rozsądniejszy, kto go tej władzy w mniej lub bardziej elegancki sposób pozbawi. Z wariatami nie ma żartów, zwłaszcza w rzeczywistości.
Pamiętam jak swego czasu zżymałem się przed żoną, że Goodking w swojej epickiej tele-powieści "Miecz Prawdy" (swoją drogą to temat na oddzielny post) chyba trochę przegiął opisując jak zdziczeć mogą ludzie po wpływem - logicznie rzecz ujmując - chorej, zgubnej i wewnętrznie niespójnej ideologii o ile tylko zostanie im przedstawiona w odpowiednim świetle. Uświadomiła mi w ogólnym ale obrazowym zarysie co sobie nawzajem robią rozmaite plemiona w Afryce, jakie bestialstwa, okrucieństwo i sadyzm ma tam miejsce. Bazując na tym przesłaniu pozwoliłem sobie na dalsze wnioskowanie.
Ktoś tymi ludźmi kieruje. Albo ma w tym jasno wytyczony cel (I zysk, bo przecież co innego, wszystkie wojny na świecie toczą się o możliwość dupczenia albo o pieniądze, czyli tak czy siak w efekcie o dupczenie (najwyżej za pieniądze) a wycieranie sobie mordy religią albo wzniosłą ideologią jest tylko zabiegiem marketingowym!), albo - co zostało udowodnione wcześniej - jest szaleństwem.
Trochę się zastanawiałem, czemu - często nawet mądrzy - ludzie dają sobą manipulować jednostkom albo grupom idiotów, szaleńców i skurw***ów? Czemu to ta hołota nagina do swojej pseudo moralności etykę zdrowych ludzi? Czemu ci lepsi w imię lepszejsprawy - zamiast się chować za tchórzowskimi twierdzeniami "humanitaryzmu" - po prostu nie wybiją albo gdzieś nie zamkną tych kretynów. Wiedzą przecież czym grozi głoszenie takich chorych ideologii (a chociażby Stalin, Hitler i podobne oczywiste przykłady), że tylko ich likwidacja w zalążku morze je ukrócić. Że społeczeństwo nie może sobie pozwolić na egzystencję takich pasożytów dla własnego dobra a hasła o poszanowaniu ich życia są po prostu śmieszne w kontekście głoszonego przyzwolenia na masową rzeź niewinnych i bezbronnych nienarodzonych dzieci.
Dlaczego? Dlaczego ludzie wiedząc jakim głupkiem jest Bush i tak go wybrali i za nim idą? Dlaczego w naszym kraju wybiera się ciągle różnej maści oszołomów. Dlaczego ludzie widzą tylko, że "ten kandydat ma więcej tez w swoim programie, z którymi się zgadzam" a nie dostrzegają, że w tym samym momencie ma postulaty, które są absolutnie nie do zaakceptowania i sprzeczne z poprzednimi (wzajemne wykluczanie możliwości realizacji - pośrednio lub nie - co za różnica!) albo z moralnością czy religią wyborcy?
Odpowiedź jaka mi sie sama nasunęła to taka, że ludzie na przywódców wybierają wizjonerów. Przeżywając swoje nędzne i szare życia instynktownie chcą, by kierował nimi ktoś, kto ma konkretną, kolorową (nawet jeśli jest czerwona jak krew) wizję przyszłości i ich życia. Dlatego tak łatwo przeróżnej maści oszołomom i szarlatanom przychodzi przekonanie innych do swoich pomysłów. Potem pozostałą rozsądną cześć można albo złamać albo zlikwidować. Bo ci wizjonerzy nie mają żadnych skrupułów przed usuwaniem przeszkód stojących na drodze ich wizji.
Przerażające i smutne zarazem.
Chcesz coś dodać? Zaprzeczyć? Skomentuj.

Brak komentarzy: